czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 7

Wstałam rano na śniadanie ubrałam się i zeszłam na dół, długo rozmawialiśmy dzisiaj była lepsza atmosfera niż wczoraj, wszyscy się śmiali, ogólnie było luźniej niż dzień wcześniej
-A o której wasi przyjaciele przyjeżdżają- zabrał głos wujek Tom
-Kit i Ashley przyjadą około 12...-zaczął Sean
-George, Josh i Jaymi przyjadą... tak właściwie to muszę już po nich pojechać na lotnisko- dokończył JJ i przepraszając wstał od stołu i pojechał po kolegów, mnie nagle zaczęła boleć głowa, poszłam do mojego pokoju i położyłam się na łóżku po chwili już smacznie spałam...
                                                                  *   *   *
Poczułam coś mokrego na twarzy, lekko przerażona otworzyłam oczy i ujrzałam  małego, ślicznego pieska
miał on przyczepioną do obroży karteczkę, którą odwinęłam i zaczęłam czytać

Witaj Mel 
jestem bardzo słodkim  pieskiem, ze schroniska
zabrał mnie Kit, bo gdy na mnie spojrzał 
to od razu pomyślał  o tobie, nadanie
mi imienia jest twoim obowiązkiem
XOXO

czytając to uśmiechałam się sama do siebie jak głupia, odłożyłam kartkę i zaczęłam gadać do pieska
-To co maleńka? Jak cię nazwiemy? Hmm...może....Fleur? Tak to imię idealnie do ciebie pasuje, chodź poszukamy Kita- wzięłam pieska na ręce i poszłam do pokoju chłopaków, miałam nadzieję że spotkam tam Kit Kata poza tym miałam do niego jeszcze jedną sprawę, na szczęście chłopak siedział tam z Seanem i Ashleyem, postawiłam psa na podłodze i rzuciłam się na Tantona  zanim zdążyli mnie zauważyć
-Dziękuję- ściskałam go z całej siły 
-Proszę bardzo, ale Mel udusisz mnie zara...
-ops...przepraszam- poluźniłam uścisk
-nie o to chodzi....udusisz mnie z innego powodu
-Jakiego?- zapytałam
-Zapomniałem o karmie dla niej- powiedział chłopak robiąc przepraszającą minę
-Oj tam, zaraz zaciągnę Kierana do sklepu- puściłam oczko a ten w odpowiedzi się uśmiechnął
-Ja mogę z tobą pojechać- zaproponował Ashley
-Wybacz Ash ale ja chciałam pogadać z Kieranem...sam na sam- posłałam mu smutny uśmiech i wyszłam, kierując się do salonu. Nie musiałam długo prosić brata żeby ze mną pojechał
-chciałabym mieć tatuaż- zaczęłam niepewnie gdy byliśmy już w samochodzie, nie wiedziałam jak on na to zareaguje...no cóż na pewno lepiej niż Sean
- Tatuaż?-spojrzał się na mnie - na co ci do szczęścia tatuaż?
- Jakoś tak, już od dawna chciałabym mieć, jakiś na razie nie duży- powiedziałam trochę pewniej
- Na razie? -zaśmiał się
- Nie no nie to miałam na myśli- uśmiechnęłam się
- To już musisz zagadać do Kita, przy odrobinie szczęścia może ci zrobi coś małego, ale musisz się zapytać rodziców albo Seana, z resztą wszystko jedno ani jedno ani drugie ci na to nie pozwoli i myślę, że na tym zakończymy ten temat...
  
________________________________________________________________________________
________________________________________________________________________________

Zje*bałam :(

piątek, 13 grudnia 2013

Rozdział 6

**Mel**

Obudziłam się już w domu, zegarek wskazywał godzinę 8 a przez odsłonięte okno padały promienie słoneczne, przetarłam swoje zaspane oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej, nie chciałam dawać żadnego znaku oznaczającego, że już nie śpię ponieważ zaraz wszyscy by się zlecieli od kąt wróciłam do domu nie mogę nawet sobie sama herbaty zrobić a jak się im sprzeciwiam to mówią ''Lekarz kazał ci oszczędzać nogę'' mam już tego dość nagle do pokoju wszedł Kieran z kubkiem wypełnionym.....herbatą, eh...chłopak ma wyczucie
-Nie śpisz już- bardziej stwierdził niż zapytał
-Taa- powiedziałam beznamiętnie a mój brat usiadł na łóżku
-jak się czujesz, boli cię noga
-nie- odpowiedziałam krótko
-może jesteś głodna....
-może chciałabym sobie sama zrobić śniadanie a nie na waszej łasce żyć
-Mel jakiej łasce...
-Wszyscy śpią?
-Tak
-No właśnie nikt nie będzie wiedział, że byłam na nogach i ....
-Wszyscy oprócz nas i Seana
-Super- skwitowałam

*Jakiś czas później (święta)*

Święta jak to święta, przyjeżdża cała rodzina i jak zwykle muszą wszystkich obgadać, pewnie znacie te uczucie, ale który normalny człowiek w naszym wieku chciałby wysłuchiwać takich bzdur '' a wiecie ta Stefka to żona ciotecznego brata od strony matki mojego piątego męża i wiecie co ona to ma pińć dzieci i teraz znów jest w ciąży ale tym razem ze swoim mężem'' kogo by nie znudziło takie gadanie, nawet próbowałam raz wstać od stołu ale gdy napotkałam spojrzenie mojej matki to zmieniłam zdanie. Nadszedł czas na ''obgadanie'' młodego pokolenia a temat zaczęła moja babcia:
-Sue, kochanie słyszałam, że występujesz na przedstawieniach szkolnych, czy to prawda?
-Tak babciu, potrafię grać na pianinie i grałam ostatnio kolędy, mówię wam wszyscy byli zachwyceni - odpowiedziała jej chuda szatynka o niezwykle dumnym wyrazie twarzy
-wspaniale, może zechcesz nam później albo jutro coś zagrać- oznajmiła i tym razem zwróciła się do moich braci oraz kuzyna, który miał zespół, a nazywał się on Union J - Oh moi sławni wnukowie, no mówcie jak się wam wiedzie, a słyszałam że jedziecie razem w trasę koncertową
-Tak, to prawda - powiedział zniesmaczony Dean, JJ nigdy nie miał dobrego kontaktu z Deanem i Kieranem z Ryanem też kwiatków sobie nie dawali, no może kaktusy, z Seanem się jako tako dogadywał.

*Gdy wigilia dobiegła końca wszyscy się rozeszli, niektórzy poszli spać a inni łazili po domu itp.*
 ja miałam spać w pokoju z Tarą oraz naszymi dwiema kuzynkami, niestety do pokoju weszła Susan
-Czego?-warknęłam do niej
- Mam tu spać-powiedziała a gdy zobaczyła wyraz mojej twarzy dodała- twój tata mi kazał- no nie, wstałam i już chciałam wychodzić ale zatrzymała mnie Tamara
-Mel, gdzie idziesz?- złapała mnie za rękę
-Przejść się- skłamałam i wyrwałam się siostrze z uścisku, w rezultacie poszłam do pokoju chłopaków, weszłam do pomieszczenia gdzie mieli się znajdować moi bracie ale to co zobaczyłam całkowicie mnie zdziwiło: Kieran słuchał muzyki, Dean jak zwykle męczył kota a Sean spał, spodziewałam się bardziej żywej atmosfery
-Co jest mała- powiedział Kiero zdejmując słuchawki
-Nie mów na mnie mała- syknęłam do niego, wow poczułam się jak Tonks z Harrego Pottera ''Nie mów na mnie Nimfadora''
- Dobrze duża- wyraźnie podkreślił drugie słowo-więc o co chodzi?
-Mogę u was spać? Tata kazał spać u mnie Susan a ja nie mam zamiaru spać z nią w jednym pokoju, wystarczy, że muszę znosić jej obecność w moim domu- oznajmiłam a Sean się zaśmia....zaraz to on nie śpi? Wszystko jedno, chłopaki pozwolili a ja położyłam się obok mojego ''śpiącego'' brata a Kieran i Dean zajęli materac
.....

Rozdział 5

-Sean wracajmy do domu, proszę- robiłam maślane oczka do brata ale to nie pomagało, próbowałam szukać pomocy u drugiego brata ale ten także nie zwracał uwagi na moje prośby, gdy dojechaliśmy do szpitala kazali mi prześwietlić nogę
-Ej chłopaki, ja już się naprawdę dobrze czuję, Dean puść mnie to zobaczysz, że normalnie stanę na nogę
-Uważaj bo ci uwierzę, poczułem jak mnie ścisnęłaś za rękę gdy lekarz złapał za tę nogę- powiedział spokojnie Sean. Po prześwietleniu lekarz stwierdził skręcenie i postanowił zostawić mnie na obserwacji, nie rozumiem po co zostawać w szpitalu ze skręconą kostką.

*Następnego dnia*
(Podczas gdy Mel była na obserwacji)
-Ej, Tamara co ty taka przygnębiona- Zapytał Dean
-Nic, mi nie jest- Odpowiedziałam oschle, leżąc na łóżku.
-HAHAHAH nie w ogóle, znana ze swojej ciągłej radości Tara, jest nagle smutna, ale nie ma powodu!
-No bo nie ma!- Wrzasnęłam i rzuciłam w niego poduszką.
-DOBRZE!! Dobrze uciekam- Powiedział z udawanym strachem i wybiegł z pokoju. Ja wzięłam poduszkę, położyłam ją razem z samą sobą na łóżku wybrałam numer Ally i czekałam aż odbierze.... Niestety nic. Zadzwoniłam więc do Melanie, odebrała po drugim sygnale.
-Halo?-Usłyszałam głos o 2 stronie słuchawki.
-Heej  Mel jak się czujesz?
-Całkiem dobrze. A jak u ciebie?
-Po staremu. Kiedy cię wypuszczają?
-Jutro powinni....
-Ok to czekam. Papapa
-Cześć- Po tych słowach obie odłożyłyśmy słuchawkę.... A mi zachciało się spać..... Śnił mi się Nick.... Znowu..... Ale był to niestety miły sen. Rano za wszelką cenę postanowiłam o tym zapomnieć. Wyszłam do łazienki założyłam  ubrania i czekałam na powrót Mel do domu....
*W samochodzie*
Wszyscy jechaliśmy do szpitala do Mel, wydawało mi się, że ta podróż trwa w nieskończoność. W końcu jednak przybyliśmy do szpitala a ja od razu pobiegłam do sali w, której przebywała moja siostra.
-Mel!- Pisnęłam  radośnie się z nią witając
-Cześć Tara, a gdzie reszta?
-Rozmawia z lekarzami, zaraz wrócą.....